8.02.2016

Żeby nie zgłupieć

Siedzę na tym niby-to-wygodnym, zielonym krześle już trzecią godzinę. Przerwa jest, wyłożyłam na ławkę Kindle’a i zagryzam jabłko, gdy koleżanki i koledzy przerywają swoje radosne anegdoty o dzieciach i/lub kotach, i słyszę za plecami:
– Ja tak sobie czasem chodzę na studia jakieś właśnie, żeby nie zgłupieć.
Koduję informację, która nieco zlała mi się z czytanym właśnie opowiadaniem i marszczę czoło. Dociera, co usłyszałam. I mam ochotę uciekać. Z krzykiem.


Studia kształcą. Tak wciąż mówią, z największą częstotliwością w okresie twojego liceum. Bo na studia trzeba iść i studia trzeba skończyć. I ja tego bynajmniej nie neguję: sama na studia poszłam, sama je (trochę nieudolnie, ale jednak) kończę i gdybym jutro znowu miała być w klasie maturalnej, wybrałabym dokładnie tak samo (i nie tylko dlatego, że nie zwykłam żałować). Opisywałam już zresztą kiedyś moje przemyślenia o edukacji: o ile tylko idzie ona w parze z nauką, sięgać po nią wręcz należy. Tylko że… no właśnie, do pewnego momentu.
Nie chcę mówić, że człowiek w pewnym momencie jest na studia za stary, bo zbyt mocno wierzę w dewizę, że nigdy nie jest za późno, a i ścieżki życiowe można sobie obrać różne. Ale chodzenie na studia „raz na jakiś czas, żeby nie zgłupieć”? Że niby studia jako wyznacznik mądrości, ciekawości świata, życiowej zaradności i inteligencji? No przepraszam bardzo, ale moje (szczególnie ostatnie) doświadczenia mówią zgoła coś innego.
Zresztą jak bardzo nudne i niesatysfakcjonujące musi być twoje życie, że pozytywnej odmiany i satysfakcji szukasz z powrotem na studiach? Jak bardzo musisz nie mieć na siebie pomysłu albo otaczać się debilami, żeby w studiach zaocznych dopatrywać się sposobu na poprawę stanu swojej życiowej zaradności…? Serio? Serio, kurwa?
Tutaj właśnie mamy problem: ludzie coraz częściej i gęściej traktują wiedzę, naukę i studia jako cel, nie środek. Dla nich to produkt (który się na dodatek kupuje), nie narzędzie. A takiego podejścia do sprawy nigdy nie będę w stanie zaakceptować. Choć studia były (i wciąż są) ogromną częścią mojego życia i wcale niełatwo idzie mi się z życiem studenta żegnać, to jednak mam świadomość, że to tylko mały punkt na mojej drodze do celu (jakikolwiek by on ostatecznie nie był) i, w gruncie rzeczy, choć to oczywiście przerażające, nie mogę doczekać się życia po studiach. Fajnie jest się uczyć i obracać w towarzystwie ludzi, którzy upatrzyli sobie podobne zainteresowania, ale przecież życie i świat ma do zaoferowania o wiele, wiele więcej.
Nie neguję wiedzy jaką zdobyłam w trakcie studiów, ale ponieważ coraz bardziej doceniam tą, jaką zdobywam daleko poza nimi, automatycznie gardzę każdą jedną osobą, która uznaje studia za jedyną słuszną drogę „życiowej edukacji”. Gdy słyszę, że ktoś jest głupi, bo nie skończył studiów, coś przewraca mi się w żołądku. Bo to znowu te metki, pieprzone, krzywdzące stereotypy. Nie mówię, że nie ma w tym ni krzty prawdy, bo często jest jej w nich sporo, ale żeby tak od razu, bez zastanowienia, z miejsca wrzucać do worka…?
Z całym szacunkiem, ale poznałam już niejedną osobę, która żadnych studiów nie skończyła, a okazała się jednym z najciekawszych rozmówców w moim życiu. I zastanawia mnie po prostu, kiedy ludzie wreszcie przejrzą na oczy, że edukacja to już nie to co kiedyś. Przecież człowiek, wykształcony czy nie, debilem może być tak czy siak. Owszem, czasem edukacja może pomóc i z kretyna porządnego człowieka zrobić, ale, w razie jakbyście jeszcze nie zauważyli, to też działa w drugą stronę. Osobiście znam przynajmniej dwa przypadki w których studia zdają się mieć skutek odwrotny do zamierzonego: rzeczeni „uczeni” ewidentnie głupieją.
Od studiów wcale niekoniecznie się mądrzeje. Bo zmądrzeć można od wszystkiego, wystarczy mieć odpowiednie nastawienie, trochę życiowej inteligencji i otwarty umysł. Tylko i aż. Studia mogą ci w tym pomóc, ale bynajmniej nie muszą.
Dlatego czasem może lepiej powiedzieć sobie stop, zrobić krok do przodu i spróbować zdobytą kiedyś wiedzę zastosować w praktyce, zamiast pędzić po następne narzędzie, które potem zawiśnie w ramce na ścianie czy też zaginie na regale…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz