25.04.2016

Sorry Polsko

Gdy jeszcze marzyła mi się praca w roli redaktora tekstu (przeszło mi jak poszłam na edytorskie studia podyplomowe), poszłam na rozmowę o pracę do pewnego krakowskiego wydawnictwa. Na tej rozmowie (która bardziej przypominała monolog) zasugerowano zaś, że a) jestem za młoda by mieć swoją własną filozofię życiową; b) jestem za stara żeby zostać pisarką i c) powinnam gruntownie przemyśleć swoje życie, bo odsuwając się od kościoła wiele tracę. Tak, to była najgorsza rozmowa o pracę jaką moglibyście sobie wyobrazić, tak, mam po niej namacalną wręcz traumę i wcale nie mam ochoty o niej ze szczegółami opowiadać. Najistotniejsze co chcę jej przywołaniem przekazać, to to, że ten sam człowiek, który swoimi uroczymi sugestiami sprawił, że poczułam się jak kupka gówna, na moje – całkiem szczere i niewinne – stwierdzenie, że „nie wykluczam wyjazdu za granicę”, zapytał z wyrzutem:
- Matko Święta, a dlaczego wszyscy młodzi ludzie stąd wyjeżdżają?
Potem dodał jeszcze coś o bezczelnej, zachodniej propagandzie i mydleniu oczu, które mi już powoli nachodziły łzami. Bezsilnej złości. Bo temu panu bardzo przydałby się dyktafon i lusterko. Sam jest bowiem najlepszą odpowiedzią na to nurtujące wszystkich „prawdziwych patriotów” pytanie.



Jak mam nie chcieć stąd wyjechać, skoro w Anglii za tą samą przeciętną (cudowną, owszem, ale niemniejednak przeciętną) robotę co tutaj, zamiast 8 złotych zapłacą mi 8 funtów za godzinę? Jak mam nie chcieć wyjechać, skoro tutaj traktuje się mnie jak – nie przymierzając – marionetkę, która nie ma prawa decydować o własnej macicy czy życiu seksualnym? Jak mam nie chcieć wyjechać, skoro tutaj chcąc żyć godnie albo musisz ciągnąć na dwa etaty albo zniewolić się w jakiejś wyzyskującej ludzi korporacji? Jak mam nie chcieć wyjechać z kraju, w którym wraca się do cenzurowania prasy i tępienia samodzielnego myślenia? Jak mam nie chcieć wyjechać z kraju, który z zamiłowaniem utrudnia sukces ludziom, którym się chce, a przystaje na dobrobyt tzw. klas uprzywilejowanych? Jak mam nie chcieć wyjechać z kraju, w którym za każdym razem jak chcesz coś załatwić, potwierdzić lub czegoś się dowiedzieć, i to w miejscu, które powinno ci służyć, traktowany jesteś jak natarczywy intruz (bądź kompletny idiota)? Jak mam nie chcieć wyjechać z kraju, który każdego obcego traktuje jak potencjalne zagrożenie dla naszego „patriotyzmu”, który nieustannie przypina metki, szufladkuje, ogłupia, panicznie boi się progresywnych zmian i ubliża wolności jednostki? Jak mam nie chcieć wyjechać z kraju, który nie tylko wciąż z zamiłowaniem pławi się w bolesnej historii, ale też z namaszczeniem celebruje porażki, kompletnie przy tym ignorując wszystkie drobne sukcesy?
Powiecie, że przesadzam, ale ja nigdy nie zapomnę, jak jadąc polskim busem z Katowic do Krakowa, kompletnie nie wiedziałam, co mam powiedzieć wkurwionemu Australijczykowi, którego aresztowali na lotnisku przed wylotem do innego kraju i potraktowali jak ostatniego przestępcę (nie tylko nie pozwalając mu z kraju wylecieć, ale też kasując na 500zł), choć nie zrobił nic, by sobie na takie traktowanie zasłużyć. Nigdy nie zapomnę jak bardzo było mi wtedy wstyd. I głupio. I cholernie przykro, że tak sobie właśnie ten kraj zapamięta.
Jakkolwiek nie kochałabym tego kraju, mojej rodziny i wspaniałych, wartościowych ludzi jakich spotkałam na swojej drodze, naprawdę mam już tego wszystkiego dość. I niech już tym zbolałym patriotą będzie: jestem grzesznikiem, bezbożnikiem, zdrajcą, tchórzem i wszystkim tym, czym może być uciekający za granicę młody człowiek. Zwał jak chciał, nie będę się wypierać. Nie mam bowiem ani siły ani chęci walczyć tutaj o lepsze jutro. Sto razy bardziej wolę zawalczyć o siebie gdzieś z dala od tej toksycznej, patriotycznej paranoi.
Że czcze gadanie, że na obczyźnie wcale mi nie będzie lepiej?
Cóż, pozwólcie ocenić mi to samej.
Sorry Polsko, ale nie zrobiłaś nic, żeby mnie zatrzymać. Wręcz przeciwnie, od miesięcy robisz wszystko, żebym nie zmieniła zdania i wyjechała, i to byleby szybciej, byleby dalej.
Gdy Pan na tej felernej rozmowie kwalifikacyjnej w czerwcu pytał mnie o plany po studiach, odpowiedziałam, że „nie wykluczam” wyjazdu.
No i cóż: dziś go planuję.

1 komentarz:

  1. Pracuję w korpo i nie czuję się wyzyskiwana. Uczę się nowych rzeczy, obserwuję ludzi i mogę być spokojna o to, że nikt nie będzie mnie wyzywał ani się mną wysługiwał. Praca w korpo ma pod tym ostatnim względem przewagę nad pracą w mniejszych firmach, urzędach państwowych itd.: trochę inna kultura. Jasne, że może się komuś nie podobać, że jest rywalizacja o stanowiska, że wszyscy tacy nastawieni na sukces i na pieniądze. Ale jak się nie podoba, to możesz w tym nie uczestniczyć, nie starać się o awans i zarabiać tyle, ile ci wystarczy. To tyle ode mnie, przy czym to tylko moje doświadczenie z korpo, kto inny może mieć gorsze - skądś w końcu musiała się wziąć ta opinia o wyzysku.
    A z resztą się zgadzam niestety...

    OdpowiedzUsuń