11.01.2016

Don't bore me

Czasami czytam bzdurne książki. Mówię „bzdurne” nie dlatego, że są głupie czy źle napisane (wręcz przeciwnie), ale dlatego, że zazwyczaj nic nowego do mojego życia nie wnoszą, a ja od książek (i nie tylko) wymagam zazwyczaj mocnego pierdolnięcia. Wiadomo jednak, że czasem potrzeba ci jakiejś przyjemnej lektury do poczytania w tramwaju. No i w jednej takiej właśnie, bohaterka upomniała marudzącego bohatera dwoma bardzo mądrymi zdaniami: You’re not boring. You’ve got to stop saying thator people will start believing you*. Te zdania przypomniały mi bowiem, że jest jedna sprawa, o której jeszcze tu nie napisałam, a która wkurza mnie bardzo. Może nawet bardziej niż wszystkie inne, bo obserwuję ją codziennie na swoim własnym, beznadziejnym przykładzie.
Równanie jest wybitnie proste: ludzie myślący o sobie źle, przedstawiają się źle.


Przykład pierwszy z brzegu: kolega w pracy zażartował sobie niedawno, że mój angielski jest „terrible”, a ja mu na to, jak ten ostatni osioł, z automatu, przytaknęłam idiotycznym „I know it is”. No bo przecież jest, nie? Nic to, że goście mi nie wierzą jak mówię, że jestem Polką, a ten sam kolega wielokrotnie mi już powtarzał, że do mojego angielskiego nie można się przyczepić. Przecież jak powiedziałam, że jest beznadziejny, to jest i koniec kropka.
I dziwicie się, że kolega spojrzał na mnie jak na popierdoloną, już nawet nie siląc się na jakikolwiek komentarz? Bo ja nie dziwię się mu wcale.
Z perspektywy mojego tyłka sprawa ma się bardzo zwyczajnie: co tu kryć, w głowie wiecznie tylko jedna wielka kupka permanentnych wątpliwości, które raz po raz, niechciane, przebijają się na powierzchnię i w najmniej odpowiednim momencie drą przysłowiową japę. Ale jakby się tak postawić na miejscu kolegi i spojrzeć na siebie z boku? Cóż, okazuje się, że nie miałabym większych skrupułów, żeby taką marudną idiotkę z listy znajomych wykreślićNo bo po co mi jakiś przewrażliwiony człowieczek, którego jednym głupim żartem można zrównać z ziemią?
A ten przykład to tylko wierzchołek pieprzonej góry lodowej.
To nie jest żadna fizyka kwantowa: ludzie chronicznie kopiący pod sobą dołki są wykurwiście męczący. Wiemy to: ty i ja, choćby podświadomie, wiesz to. Wiesz, że wartościowych ludzi to od ciebie odpycha, ale zamiast coś zmienić, tylko kiwasz boleśnie głową, no bo niby czego się spodziewałeś/Chujowa jesteś, to i chuja masz. Koło się zamyka.
Więc ja się pytam: dlaczego my sami sobie taką krzywdę (i to nieustannie, bez przerwy) wyrządzamy? Czy my wszyscy jesteśmy pieprzonymi masochistami? Czy nam się naprawdę wydaje, że jak siebie w czyichś oczach uniżymy, to będzie nas bardziej lubił?! Kurwa, no tyran jakiś to może się potencjalną ofiarą jeszcze podjara, ale ten porządny gość to raczej postuka się w łeb i dyskretnie z naszego życia spierdoli. Ot co. Przykre, ale prawdziwe.  
I potem jest płacz, i zgrzytanie zębów, i depresja, bo nas nie szanują, nie chcą, odrzucają, ignorują, bo życie takie straszne, niesprawiedliwe i bez sensu. Gunwo! Sami sobie życie epicko rujnujemy, a potem ze łzami w oczach tylko wzruszamy ramionami, bo przecież „można się było tego spodziewać”. Bo nam to już nigdy nic i nikt. Bo przecież jesteśmy beznadziejni, niewydarzeni i nudni. Kto by chciał z kimś takim czas spędzać, no kto?
Brawo. Owacje na stojąco. Dla mnie, dla ciebie, dla nas.
W życie przegrywamy po mistrzowsku i to zanim jeszcze dobrze grać zaczęliśmy.
Nie wiem jak to błędne koło zatrzymać i chujowe myślenie wyplenić. Koniec końców nie od dziś wiadomo, że zmiana myślenia, to zmiana najcięższa do wprowadzenia.
Może macie jakieś sugestie? Bo pomoc by się przydała. Zaraz, teraz, już.
Na gwałt!

*The Abundance of Katherines, John Green – wątpię żeby zaglądali tu ludzie nie znający języka angielskiego, ale, tak na wszelki wypadek, tłum.: Nie jesteś nudny. Musisz oduczyć się tak mówić, inaczej ludzie zaczną w to wierzyć.

4 komentarze:

  1. To nie bierze się z niczego - w polskim społeczeństwie postawa pełna pewności siebie, podobnie jak odnoszenie spektakularnych sukcesów, jest piętnowana. Powoli zaczyna się to zmieniać, ale taki proces wymaga nie tylko zmiany naszego samopostrzegania, lecz również akceptacji ludzi zadowolonych z siebie przez ich otoczenie. Jest tak ponieważ, jakkolwiek bardzo ktoś może obstawać przy tym, że opinia innych nie ma znaczenia, człowiek jest z natury istotą społeczną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smutne to, ale prawdziwe. I jak zawsze wpływa na to milion większych i mniejszych czynników... no tak czy siak, chyba warto u siebie ten błędny mechanizm dostrzec i zacząć z nim walczyć. W końcu od czegoś trzeba zacząć :)

      Usuń
    2. Zdecydowanie się zgadzam, ale z podkreśleniem tego, że o pokorze też zapominać nie należy ;)

      Usuń
    3. Zgadzam się z Wami. Ale chciałem dorzucić jeszcze jeden fakt. Mianowicie często (przynajmniej tak mi się wydaje) ludzie poniżają siebie w oczach innych, bo podświadomie(bądź nie) potrzebują(bądź chcą) usłyszeć komplement. Bo np za mało słyszą takowych.
      Pozdrawiam i trzymam za Nas kciuki, żeby udało się nam z Tym walczyć!

      Usuń