28.09.2015

Devil in the details

Taka tam przeciętna sytuacja, gdy po dość burzliwym przedyskutowaniu błahego problemu, moja Mama, zmartwionym tonem wyszeptuje mi w słuchawkę:
- Ale Aniu, nie możesz wszystkich tak od razu skreślać.
Oj Mamo, Mamo. Oczywiście, że mogę i z premedytacją to właśnie robię.
Bo skoro mnie inni skreślają z łatwością, to dlaczego ja nie miałabym skreślać ich? Bo dobro wraca? Może wraca, ale nie widzę powodu dla którego ów dobro miałabym równać wyfrajerzaniu się. A granica między jednym a drugim dla wielu jest, jak się okazuje, wybitnie wręcz cienka. Bo problem tkwi w detalach.


Jeśli czegoś mnie życie do tej pory nauczyło, to między innymi tego, że naprawdę warto zwracać uwagę na detale i być pamiętliwym. Dobrze jest obserwować, analizować i przewidywać. Wyciągać wnioski. Może nawet być podejrzliwym. Brzmi dość suczo, przyznaję. I zdaję sobie sprawę, że odwrócone może zadziałać na moją niekorzyść, a przesadzone w ogóle stanowić poważne zagrożenie: i dla mnie, i dla otoczenia. Wiem to, i biorę na klatę z pełną świadomością. Bo wiecie co? Czy nam się to podoba czy nie, żyjemy w czasach gdzie skreślać, wykreślać i przekreślać przychodzi nam wyjątkowo łatwo.
I może to nawet dobrze. Bo zdecydowanie jest co i kogo skreślać.
Pamiętacie jak pisałam o Mietku, któremu nie chciało się ruszyć tyłka do restauracji ten jeden raz, a potem to już tak jakoś na stałe wrósł w fotel? Właśnie o takich zdradliwych detalach mowa. Wszystkie toksyczne relacje się na nich opierają!
Bo przecież zaskakująco łatwo jest zlekceważyć pierwsze objawy.
Bo to tylko dziesięć groszy. To tylko pięć minut. Tylko mu się tak wymsknęło. To tylko ten jeden raz. To tylko przypadek. To tylko zły dzień.
A potem, nim się obejrzymy, toniemy w bagnie, do którego sami ochoczo wleźliśmy.
Jasne, to jest krzywdzące: oceniać ludzi przez pryzmat tego co ci się wydaje po kilku, najprawdopodobniej jeszcze „przypadkowo chujowych” sytuacjach. Ale zdziwilibyście się jak bardzo trafna potrafi być taka pierwsza ocena! Bo, chcesz czy nie, twoje zachowanie jest (i zawsze będzie) formą komunikowania tego, jakim typem człowieka jesteś. I to bez względu na to czy masz akurat gorszy dzień.
Dlatego gdy ktoś mi mówi “Anka, nie możesz wszystkich tak z miejsca przekreślać”, patrzę na nich spode łba. Mogę. I to świadomie robię. Bo są rzeczy, które po prostu u mnie nie przejdą. Których nigdy nie zapomnę. Które stawiają na delikwencie / delikwentce ten przysłowiowy krzyżyk. Bo tak jak wciąż mogę nie wiedzieć czego chcę, tak wiem już na pewno czego nie chcę. I nie widzę powodu, dla którego nie miałbym z tej wiedzy korzystać.
Dlatego skreślam. Życie jest za krótkie, a debili na świecie zdecydowanie za dużo, żeby się rozwodzić nad każdym jednym, który stanie (czy też już stanął) na twojej drodze. Nie ma przebacz, trzeba mieć jakieś zasady. Nie znaczy to (choć takie może sprawiać wrażenie), że nie szanuję drugiego człowieka. Znaczy za to, że szanuję siebie i czasem ufam intuicji.
Zresztą, pozwólcie mi tu zacytować mojego wytatuowanego kolegę z pracy: jak ktoś patrzy krzywo na to jak wyglądam, z miejsca myślę sobie “człowieku, skoro od razu mnie tak szufladkujesz, to ja wcale nie chcę cię znać”. I uważam, że to jest dobre.
I ja nie mogłabym się z nim BARDZIEJ zgodzić. Sama od jakiegoś czasu się sumiennie do tej zasady stosuję, bo pomaga na wstępie przesiać największe ścierwo. A umówmy się, jak się dodatkowo dysponuje niezłą intuicją (którą, jak niedawno się dowiedziałam, można z powodzeniem wyćwiczyć samotnie podróżując) to coraz trudniej o bolesne pomyłki.
Tak, wiem, co spostrzegawczy wychwycili w tym tekście jeden wielki paradoks: wymagam braku szufladkowania, sama przy tym ludzi szufladkując (tudzież skreślając). Cóż. Prawda. Bo metki i stereotypy leżą w ludzkiej naturze. Kwestia jest tylko tego, czy ślepo powielamy te już istniejące, czy może tworzymy własne i stosunkowo mądrze je dystrybuujemy.
Jasne, wypracowanie w tej kwestii zdrowej równowagi, tak samo jak nabranie zaufania do własnej intuicji, wymaga dużo pracy i wytężonej samo-analizy. Ale chyba warto mieć tu na uwadze, że skreślanie ludzi, którzy wydają ci się zagrożeniem (jakkolwiek błahym) wcale nie jest aktem wcielonego zła. Wręcz przeciwnie: to często tylko i wyłącznie dobry uczynek skierowany do samego siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz