14.09.2015

A gdybym była facetem...

W moim nowym (stosunkowo) miejscu pracy (hostel w sercu Krakowa) mam okazję (jak dla mnie fantastyczną) współpracować z czterema obcokrajowcami: dwoma z Australii, jednym z Londynu i jednym z Brazylii. Wszyscy czworo są młodzi, energiczni i mega sympatyczni, a łączy ich w gruncie rzeczy ta sama historia: przyjechali do najpiękniejszego miasta w Polsce na trochę dłużej niż kilka dni, i znaleźli sobie pracę w hostelu, w którym przy okazji nocują.
Gdy zdarzy się nam na zmianie jakaś luźniejsza chwila, to ich trochę podpytuję: na ile, dlaczego i jak ten ich plan dokładnie działa. I jak mi tak mniej lub bardziej ochoczo o tym opowiadają, to się mimowolnie zaczynam zastanawiać, dlaczego, do cholery jasnej, sama jeszcze na to nie wpadłam? Dlaczego by nie zrobić sobie przerwy po studiach, wyruszyć w świat i pracować w hostelach w miastach, które najbardziej mnie interesują? Oczami wyobraźni już widzę siebie w hostelach w Londynie, Dublinie, Cardiff i Edynburgu!
A potem przypominam sobie jeszcze jeden łączący ich element: płeć.


Wiecie, to często tak bywa z nowymi, szalonymi pomysłami. Na początku jest ekscytacja: zajebisty pomysł, a skoro oni mogą, to przecież ja też! Potem dochodzi (wciąż wysoce pozytywne) racjonalne myślenie: pewnie stnowiłoby to nie lada wyzwanie, ale przecież dałabym sobie radę! Byłam już sama w Londynie, znam ten cholerny język, mam już nawet jako-takie doświadczenie w pracy w hostelu, podróżowanie w pojedynkę (szczególnie na wyspy) wcale mnie już nie przeraża, więc niby czemu nie…?
Ha! Bo jestem kobietą!
I wbrew pozorom, wcale nie pomyślałam o tym jako o problemie od razu. Tak naprawdę zdążyłam już myślami zwiedzić trzy czwarte brytyjskich zakamarków, zanim dotarło do mnie, że cała czwórka moich inspirujących rozmówców jest przeciwnej płci i że to jednak może mieć spore znaczenie. Szczególnie w podróżowaniu w pojedynkę. Na więcej niż trzy dni.
Bo jak już się zaczęłam nad tymi różnicami zastanawiać, to dotarło do mnie, że mam przed sobą barierę, której nie przeskoczę. Po prostu za bardzo się boję.
I to nie boję się reakcji innych ludzi, czy zewnętrznych niebezpieczeństw wynikających z podróżowania w pojedynkę, bo to jest część pakietu. Ja się boję samej siebie. Bo będąc kobietą jakoś tak podświadomie wiem, że nie do końca mogę sobie (i innym!) ufać. Tego mnie nauczono i to mi, mimowolnie, podpowiada mózg: nie dasz rady, to nie dla ciebie.
No i tak sobie teraz myślę: czy to nie jest przypadkiem świetny przykład na tą, wspomnianą przeze mnie niedawno, dyskretną dyskryminację zakorzenioną gdzieś głęboko w naszej (kobiecej!) podświadomości? No bo patrzcie: mimo iż chcę wierzyć w równouprawnienie i w to, że jestem w stanie sama wiele osiągnąć, to jednak gdzieś tam mam zakodowane, że nie dam sobie rady. Że jestem słabsza. Że czyha na mnie więcej niebezpieczeństw. I nagle okazuje się, że, mimo szczerych chęci, mój mózg rozświetla ta czerwona lampka, krzycząca, że takie podróżowanie w pojedynkę to nie jest rzecz dla młodych kobiet. Ba, nie dla kobiet tak w ogóle.
Wiem, że są dziewczyny, które to robią: podróżują w pojedynkę, mieszkają gdzie chcą i sobie świetnie radzą. To są kobiety wolne od bzdurnych lęków i wewnętrznie zakodowanych barier. To są kobiety, które w pełni sobie (i światu) ufają. I ja je bardzo podziwiam. Ja się im kłaniam w pas, bo mnie na takie zaufanie do samej siebie i świata w jakim żyję, wciąż jeszcze nie stać. Ba, nie jestem pewna czy kiedykolwiek będzie mnie na to stać.
I to jest w gruncie rzeczy bardzo smutne.  
Znacie te głupie, nierealne pytania pt. co byś zrobiła, gdybyś była facetem? Do tej pory nie miałam na nie gotowej odpowiedzi, ale teraz odpowiedziałabym już raczej bez wahania: gdybym była facetem, to bym sobie w pojedynkę podróżowała po świecie.
Bo facet ma w życiu, kurwa mać, o wiele łatwiej.  

3 komentarze:

  1. Ma łatwiej niestety, ale to nie oznacza,że my laski mamy siedzieć w domu:P wszystko się da i można tylko się trzeba przełamać! Ja zrobiłam rok przerwy na podróżowanie i to była najlepsza decyzja życia.Trzymam kciuki Ana! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że to napisałaś! Bo czytając twój niedawny post o feminizmie, w myślach krzyczałam do ciebie: pisz o tym!! o tych nieuświadomionych uprzedzeniach względem samych siebie i innych kobiet, o seksizmie, który często siedzi głęboko w nas samych - pisz o tym, bo to jest właśnie jeden ze sposobów na odkrycie ich i uświadomienie innym tego, że też je mają.
    Needless to say, ja też je mam. Wydaje mi się np., że jako kobieta nigdy nie dorównam kolegom z pracy w tym, co robię. Z racjonalnego punktu widzenia takie myślenie jest bez sensu i bezpodstawne. Ale uprzedzenia się z racjonalnością kłócą...
    Życzę przezwyciężenia uprzedzeń i wielu fajnych podróży. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! ;) taki komentarz to najlepsza motywacja do pisania:)

      Usuń