8.06.2015

Panna z kotem, co drzewa przytula

Po obejrzeniu polskiego filmu godnego polecenia (Body/Ciało), siedzimy sobie z koleżanką na ławce na Plantach, wpieprzamy przesłodzone lody z McDonalda i z wyraźnym niesmakiem obserwujemy parę obściskującą się pięć ławek dalej. I wtedy przypomina nam się to jedno zabawne zdanie, które padło w ww. filmie: stare panny co do drzew się przytulają.
W kąśliwym komentarzu zauważamy, że tych uciążliwych starych panien przy drzewach jakoś wciąż jeszcze nie uświadczyłyśmy, a za to na widok obściskujących się par na Plantach (i we wszystkich innych miejscach publicznych) narażone jesteśmy za każdym razem, gdy decydujemy się wyjść z domu. Szybko dochodzimy też do zgodnego wniosku, że przytulanie drzew wcale nie brzmi tak źle, szczególnie jeśli mogą to być brzozy. Lepsza bowiem brzoza (czy nawet dąb), niż skończony idiota. Bo, tak w ogóle, to na związki – szczególnie te pokroju pięciu ławek dalej – jesteśmy chyba jednak za mądre.

[na zdjęciu Maja]

Zatrważająco często słyszę od starszych od siebie wiekiem i doświadczeniem osób, że nie mogę całe życie oczekiwać chodzącego ideału, który na dodatek sam zdecyduje się skrzyżować swoją drogę z moją ścieżką. Dobrodusznie radzi mi się zaprzestać patrzenia na wszystkich z góry (wszak przecież sama idealna nie jestem) i zaleca się znaczne obniżenie wymagań. Inaczej – o zgrozo! – nigdy nikogo sobie nie znajdę.
Nie żeby ktoś wcześniej spytał, czy w ogóle szukam.
Otóż, w razie gdyby ktoś rzeczywiście był zainteresowany moim zdaniem: wymagania to sobie mogą obniżać osobniki o wątłej kondycji zwojów mózgowych. Ja nie po to zawzięcie wspinam się po drabinie samoświadomości, żeby nagle to wszystko rzucać w pizdu, łapać pierwszego lepszego za wyświechtane już fraki i zaciągać go przed ołtarz. Tak robią tylko kobiety z wadami rozwojowymi wyżej wspomnianych zwojów mózgowych, albo te prawdziwie zdesperowane, które dawno już dały społecznej presji za wygraną i podporządkowały się panującym od wieków trendom. Nie żebym miała coś przeciwko zalegalizowanym związkom, wręcz przeciwnie: gdybym miała co, sama bym legalizowała.
Tylko że właśnie nie mam, mieć za wszelką cenę niekoniecznie chcę, i strasznie, ale to strasznie wkurwiają mnie ludzie, którym ten fakt przeszkadza.
Dla przykładu: znajomy chciał mi kiedyś dokuczyć, ale ponieważ nasze kontakty nie były wówczas szczególnie zaawansowane, w obawie że mogę się na niego śmiertelnie obrazić, pokusił się o szalenie wysublimowaną metaforę starszej pani przy pięknym, wielkim, dębowym biurku, miarowo uderzającej w klawiaturę komputera, na którą od czasu do czasu wskakuje sobie puszysty (najlepiej rudy) kot. Którą to panią, rzecz jasna, będę kiedyś ja.
Gest doceniam: na pewno zabrzmiało lepiej niż “jesteś materiałem na starą pannę”. Jego wątpliwe wyczucie taktu i fakt, że tego typu komentarze zdecydowanie łatwiej jest usłyszeć od rodziny niż znajomych, uznajmy tu za kwestie drugorzędne. Bo moją uwagę przykuło wyraźnie poczynione założenie, że wizja staropanieństwa jest dla mnie wizją samą w sobie bolesną. Co mnie akurat śmieszy. Tak samo jak fakt, że istnieją ludzie, którzy naprawdę myślą, że przez całe życie ani razu nie przeszło mi przez myśl, że mogę tą starą panną zostać.
Otóż, zaskoczę was: przerabiałam ten scenariusz, niejednokrotnie. I skoro z desperacji nie wskakuję każdemu napotkanemu facetowi do łóżka (tudzież życia), to chyba oznacza, że się z ową perspektywą pogodziłam. Że mam priorytety wedle których opcja staropanieństwa wciąż wydaje się znacznie rozsądniejszym wyborem od beznadziejnego związku.
Dlatego, moi drodzy, odpuście sobie te groźby samotnych lotów: lubię koty i nie mam nic przeciwko przytulaniu drzew (szczególnie brzóz), a na dzień dzisiejszy wolę sobie wmawiać, że jestem na związek za mądra niż za trudna (choć może to synonim?). A jeśli rzeczywiście skończę jak stara panna, to przynajmniej będzie to mój świadomy wybór, a nie presja zewnętrzna do zadowalania się tym, co akurat jest pod ręką.
Bo, co jak co, ale (na razie) preferuję sięgać trochę dalej.

1 komentarz:

  1. "wymagania to sobie mogą obniżać osobniki o wątłej kondycji zwojów mózgowych. Ja nie po to zawzięcie wspinam się po drabinie samoświadomości, żeby nagle to wszystko rzucać w pizdu, łapać pierwszego lepszego za wyświechtane już fraki i zaciągać go przed ołtarz. Tak robią tylko kobiety z wadami rozwojowymi wyżej wspomnianych zwojów mózgowych, albo te prawdziwie zdesperowane, które dawno już dały społecznej presji za wygraną i podporządkowały się panującym od wieków trendom" -- kocham, kocham, KOCHAM ten cytat :D

    a przytulanie drzew jest fajne ;)
    zgadzam się. podpisuję się. ręcami.
    i lecę się uczyć :D

    OdpowiedzUsuń