4.05.2015

Słowem frustrującego wstępu

Parafrazując moje Guru: jeśli jeszcze raz otrzymam od pani wiadomość rozpoczynającą się od “witam”, może się pani spodziewać wiadomości zatytułowanej “żegnam”.
A teraz, żeby było jasne: mój stosunek do blogowych wstępów jest taki sam jak mojego Guru do „witam” na początku maila, szczególnie zaś, gdy na owym wstępie rzekoma lawina postów się kończy. Dlatego na serdeczne powitanie nie macie co liczyć. Wyczerpujące informacje o tym kim jestem, co tu robię i robić przez najbliższy czas zamierzam, znajdziecie myszkując w menu po prawej stronie: wszystko żółto na czarnym, polecam.


Do rzeczy. Układ proponuję następujący: ja piszę (o moich frustracjach, w razie jakby to jeszcze jasne nie było), a wy czytacie, komentujecie i na dobrą sprawę robicie, co chcecie. Oczywiście w granicach rozsądku i dobrego smaku, bo lania się po cyber-twarzach tolerować nie zamierzam. Ale frustrować się tutaj pozwalam (a nawet zalecam) do zrzygania.
W blogowym świecie nowa nie jestem: Kopalnia Frustracji, bardziej niż nowym pomysłem, jest logicznym rozwinięciem tego, co od pewnego czasu przewija się na moim osobistym blogu. I żeby nie robić masła jeszcze bardziej maślanego, lub co gorsza dublować istniejące już wpisy, na dobry „początek” proponuję zaznajomić się z piątką tekstów, które stanowią pełnoprawny wstęp do Kopalni. Ot, taka lektura zaznajamiająca, bo tutaj wykopywać będę frustracje w podobnym duchu. Możecie sprawdzić czy da się mnie czytać.  

1.       Shit people say: czyli pięć stwierdzeń po usłyszeniu których mam ochotę przyjebać delikwentowi z pięści prosto w twarz.

2.      Shit people say II: czyli kolejne pięć stwierdzeń po usłyszeniu których budzi się we mnie kreatywny morderca.  

3.      Jestem (nie)ważna: czyli dlaczego ludzie patrzący z poziomu minus jeden tak bardzo mnie wkurwiają.

4.      Ciemne strony kultury: czyli czym może skończyć się (i często się kończy) samodzielne obcowanie ze sztuką.

5.      Zamilcz. Jak już mi powiesz: czyli dlaczego nie toleruję i nigdy tolerować nie będę perfidnego milczenia.

Miłej lektury i (mam nadzieję) do przeczytania w poniedziałek!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz