11.05.2015

Poszedłbym na wojnę i grał bohatera

Co byś zrobił, gdyby była wojna i żołnierz SS dałby ci wybór: albo sam zabijesz jednego Żyda, albo to on zabije ciebie? Nacisnąłbyś spust?
Oczywiście, że nie. Przecież to jest takie proste pytanie! Przecież to nawet nie byłby żaden heroizm! Tak bym po prostu zrobił. Bo tak trzeba. I tak się robi.


Widać Różę z zachwytem oglądnąłeś, Pokłosie z błotem zmieszałeś, a W Ciemności o zdradę wizerunku Polaka oskarżyłeś. Bo ty byś przecież wszystko Żydom bezinteresownie. I nie, oczywiście, że nie dałbyś zabić Żyda. Prędzej sobie kulkę w łeb. Oczywista oczywistość!
jak na co dzień bywam kurewsko wręcz naiwna, tak tutaj moja naiwność flaczeje do cna.
O racjonalnej wyobraźni trzeba mieć bowiem pojęcie znikome, a samodzielnie myśleć tylko od wielkiego święta, żeby na pytanie o wojnę zadawane w czasie pokoju, w ogóle mieć czelność odpowiadać; już nawet abstrahując od samej treści ów odpowiedzi.
Chciałabym wierzyć, że mamy na świecie tak wielu szlachetnych, młodych ludzi. Chciałabym wierzyć w heroicznych bohaterów, nieustannie gotowych oddać swoje życie za innych. Ale o takich nie bez powodu robi się kasowe filmy: gdyby to było na porządku dziennym, nikt by ich przecież z takim zamiłowaniem nie oglądał. I fajnie, że cię takie obrazki inspirują do pięknych deklaracji. Tylko przy tym, że są piękne, wypadałoby jeszcze, żeby były z pokryciem.
Bo mówić jest pięknie – działać trochę brzydziej, a przede wszystkim o wiele trudniej. I to nie, że tylko na wojnie: trudniej chociażby w tej naszej szaro-burej codzienności. Wojny to ja sobie nawet nie życzę wyobrażać. I tobie też odradzam. Nawet tej hipotetycznej.
Nie wiem, może ja się jednak – wbrew mojemu osobistemu odczuciu – za dużo tej literatury naczytałam. Albo może mam w sobie jakieś utajone pokłady empatii wobec wojennych zbrodniarzy, złoczyńców i tchórzy. Albo może po prostu przemawia przeze mnie ten wytknięty niegdyś empiryzm, któremu wtóruje zamiłowanie do brania odpowiedzialności za własne słowa. Tak czy siak: niezmiernie wkurzają mnie te heroiczne odpowiedzi. 
Zaciekawiony, pytasz co ja bym zrobiła? 
Nie wiem, kurwa.
I mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała się dowiedzieć.

wiecie co? Postawię krok dalej: podmieńcie sobie wojnę na aborcję, a Żyda na płód.
Moja odpowiedź będzie dokładnie taka sama.
Nie wiem i nie chcę się dowiedzieć.
A co więcej: uważam, że ty też tego wiedzieć nie powinieneś.

1 komentarz:

  1. Masz całkowitą rację. Wiesz, nawet niedawno o tym myślałam. I osobiście sądzę, że o ile wierzę, ze np. w razie wybuchu wojny może rzeczywiście chwycilibyśmy za broń, to te wszystkie szlachetne pobudki nie miałyby wtedy znaczenia. Po broń chwycilibyśmy by ratować własny tyłek. Mam nadzieję, ze się mylę jednak, i coś tej szlachetności nam zostało. Wiesz typu: my możemy bić naszych, ale innym na to nie pozwolimy. (ja pewnie zabiłabym Żyda, ale znając moje szczęście żołnierz SS zaraz zabiłby mnie)

    OdpowiedzUsuń