Od jakiegoś miesiąca, w każdej wolnej chwili, uszami i oczami pochłaniam kolejne odcinki Downton Abbey, wciąż niezmiernie zaskoczona tym, jak zajmujące mogą być dzieje snobistycznego angielskiego rodu i ich służących. Nie spodziewałam się tego po epokowym dramacie, a już niejeden odcinek oglądałam z wypiekami na twarzy.
Niby odległe to czasy i zupełnie inna kultura, a już w pierwszym sezonie, zachowania bohaterów XX wiecznej Anglii (a ściślej mówiąc dwóch bohaterek) naprowadziły mnie na trop uniwersalnych obserwacji: kobieta kobiece najczęściej jest (była i pewnie zawsze już będzie) wrogiem.