Jedziemy z Jakubem tramwajem. A jak my gdzieś razem zmierzamy (czy raczej Jakub ma (nie)szczęście zmierzać gdzieś razem ze mną…) to pewnym jest, że wydarzy się coś dziwnego. Tym razem był to ekscentryczny starszy pan, w okularach i brązowym kapeluszu z wielkim białym piórem, którym co chwilę muskał szybę. Czytał sobie krakowski dodatek Gazety Wyborczej i odczuwał, jak się szybko okazało, wielką potrzebę podzielenia się swoimi mądrościami w postaci niewinnych żarcików z obcymi ludźmi, którymi tego słonecznego popołudnia byliśmy akurat my. Pośmialiśmy się z tych jego żartów kulturalnie i po chwili wróciliśmy do swoich zajęć: pan do czytania gazety, a my do plotkowania.
I nie pamiętam co dokładnie powiedziałam, ale Pan się nagle gwałtownie do nas odwrócił i pyta:
- Mogę Państwu jeszcze powiedzieć, jaka jest różnica między kobietą, a mężczyzną?
Zaintrygowani, kiwamy głowami.
- Kobieta zawsze mówi o sobie „chyba”, a facet, choć czasem może nawet powinien, nigdy „chyba” nie powie.
Wymieniamy z Jakubem szybkie spojrzenia, bo taki jakiś trochę poważniejszy ten żart.
- No… w sumie to trochę w tym prawdy jest – wybąkujemy jedno przez drugie.
- Ja mam dziesięć córek i ja wiem co mówię – rzece pan.
No i cóż, istotnie wie co mówi, trzeba mu przyznać.